O mnie...

Więcej o mnie.


Tutaj zaglądam...
Virenqueoutoftimeman
wober
WuJekG
kris91
Isgenaroth
BorysCh1
arturswider
sargath
keram
cyklooxy
Bucz
Jelitek
maciej1986poznan
serav
moly
G0re
Miesiąc po miesiącu...
- 2013, Maj2 - 0
- 2013, Luty1 - 2
- 2012, Listopad13 - 5
- 2012, Październik5 - 0
- 2012, Wrzesień4 - 0
- 2012, Sierpień10 - 9
- 2012, Lipiec17 - 3
- 2012, Czerwiec13 - 4
- 2012, Maj23 - 28
- 2012, Kwiecień15 - 7
- 2012, Marzec9 - 9
- 2012, Luty10 - 7
- 2012, Styczeń9 - 9
Z licznika:
58.00 km
0.00 km teren
01:41 h
34.46 km/h:
Maks. pr.:55.10 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
W pionie:132 m
Spaliłem: kcal
Koza: Gianni
Tour De Powiat etap II Aleksandrów Łódzki...
Sobota, 12 maja 2012 • dodano: 16.05.2012 | Komentarze 4
Wszystko zaczęło się w piątek w zasadzie...Pobudka gdzieś około ósmej rano, cały dzień to krzątanina, popołudniu trening. Gdzieś około 18 zameldowałem się w pracy mając przed sobą 12 nocnych godzin. W pracy co około dwie godziny ratowałem się kawą i jakoś nie zapowiadało się, że rano będę zmęczony. Jednak przekonałem się, że organizmu nie da się oszukać. Po powrocie do domu wzięło mnie spanie. Jakby tego było mało to pogoda zepsuła się na maksa, było zimno i zaczęło padać. Zacząłem się mocno zastanawiać czy jest sens jechać na wyścig, tym bardziej, że miałem jechać rowerem.
Obudziłem żonę i po krótkiej rozmowie okazało się, że samochód jest jej zbędny i śmiało mogę jechać. Transport jest...co dalej. Zmęczenie daje się we znaki. Jem śniadanie i siadam na fotelu, cały czas zastanawiając się czy jechać...
Usypiam (przecież ja już jestem na nogach dobę !!!) i nagle dzwoni telefon. Krzysiek, kolega, z którym byliśmy na pierwszym etapie w Strykowie pyta się czy jadę...Kilka minut rozmowy i okazuje się, że są dwa auta, w tym jeden na rowery i nie muszę brać swojego.
Pakuję torbę i jestem gotowy...mam jeszcze kilka minut więc siadam no fotelu i...usypiam :)
Krzysiek budzi mnie telefonem, po kilku minutach jesteśmy w drodze do Aleksa.
W aucie drzemka :)
Krzysiek cały czas coś mówi, trafia do mnie co czwarte słowo. "Po jaką cholerę ja tam jadę ???" - zastanawiam się co kilka chwil.
Na miejscu pierwsze co to idziemy się zgłosić i odebrać numery. Wracamy do auta, z tyłu siada trzech kolegów i zaczyna się rozmowa...ja usypiam w tempie ekspresowym.
Krzysiek mnie budzi, ja stwierdzam, że jest mi stanowczo za ciepło i wychodzimy się przejść w okolice startu. Tam rozmowy, powitania ze znajomymi i takie tam...
Chłopaki z mojej kategorii już się kręcą na rowerach, więc pora się szykować.
Idziemy do auta. Stałem w dresach przypinając numery do koszulki, gdy nagle spiker zapowiedział, że za dwie minuty start !!! Musiałem się ubrać bardzo szybko !!! Krzychu pojechał i powiedział, że ich trochę przetrzyma. Czekali na mnie dwie, może trzy minuty. Zapomniałem jedynie założyć paska od pulsometru :)
Po chwili jesteśmy już na trasie. Jest nas około 18 chłopa, wieje i pada niemiłosiernie.
Tempo przez miasto spokojne. Nawet powiedziałbym, że za spokojne bo było mi strasznie zimno. Za miastem już dużo szybciej i powoli czułem jak się rozgrzewam. Przeszło mi spanie :)
Po kilku km odjeżdża jeden chłopak (z elity, nie wiem jaką radość czerpie z tego, że startuje z takimi amatorami jak my). Próbujemy gonić ale bezskutecznie. W zasadzie wszyscy się już się pogodzili, że pierwsze miejsce jest już obstawione. Pierwsza runda wyglądała mniej więcej tak: skoki, skoki i jeszcze raz skoki. Co jakiś czas słabsi odpadali, jak tempo słabło to dochodzili...i tak w koło macieju. Kończymy pierwszą rundę, nadal pada i wieje. Tempo średnie, takie akurat. Ja siedzę spokojnie na tyłku. Jak jest wachlarz to daję zmiany, czasami odpuszczam na km, dwa aby odsapnąć. Czuję się naprawdę zmęczony. "Przejechać to najmniejszym kosztem" - pomyślałem. Gdzieś na 15km do mety przestaje padać !!! Końcówka drugiej i ostatniej zarazem rundy to już konkretne próby ataków, ja jedynie co, to staram się nie tracić kontaktu z czołówką (i nawet mi się to udaje).
Wjeżdżamy na ostatnią prostą do mety. Jest jakieś 2,5km do kreski i zaczyna się czarowanie. Wiedziałem, że jest już ze mną kiepsko więc się nie wychylam i czekam na ostatnią chwilę. Ostatnie 300m pod górę, atakuje Kujak (wygrał w Strykowie), ja robię to samo niemal w tym samym czasie. Kujak mi odjeżdża w oczach ja z trudem finiszuję czując za plecami kolegów. Ostatnie metry na "rzęsach" i w siodle...wjeżdżam na kreskę drugi z małej grupki i ostatecznie trzeci. Zmęczony jak nigdy (żaden start mnie tak nie styrał jak dotąd), uda za chwilę mi pękną...
Do auta, przebrać się i za chwilę już była dekoracja. Chwała sędziom za to, że tak szybko się uwinęli z wynikami....
Po powrocie do domu kąpiel i obiad, wyjazd z dziadkami po jakieś choinki do posadzenia na działkę...położyłem się gdzieś koło czwartej...krótko spałem bo tylko do siódmej. Kuzynka i przyjaciółka żony wpadły na winko...dalej już nie ma co pisać...odpłynąłem jak niemowlaczek :)
AVG CAD: 78
MAX CAD: 129

Koniec pierwszej rundy, jadę z czuba :)© rejziak79

Na podium...© rejziak79

Puchar z Aleksa...© rejziak79

Pucharek :)© rejziak79
Komentarze
Virenque | 09:15 czwartek, 17 maja 2012 | linkuj
No to już widzę jak potem smacznie spałeś :) Gratulacje kolejnego pudła !!
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!