O mnie...

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wicklowman z miasta Ozorków. Mam nastukane 7058.48 kilometrów w tym 43.85 w terenie. Moja kosmiczna średnia to 30.27 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Miesiąc po miesiącu...

Wpisy archiwalne w kategorii

solo

Dystans całkowity:4590.81 km (w terenie 43.85 km; 0.96%)
Czas w ruchu:155:27
Średnia prędkość:29.53 km/h
Maksymalna prędkość:90.30 km/h
Suma podjazdów:17511 m
Maks. tętno maksymalne:191 (89 %)
Maks. tętno średnie:172 (80 %)
Suma kalorii:111393 kcal
Liczba aktywności:82
Średnio na aktywność:55.99 km i 1h 53m
Więcej statystyk
Z licznika:
45.60 km 0.00 km teren
01:39 h 27.64 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:16.0
HR max:174 ( 81%)
HR avg:147 ( 68%)
W pionie:160 m
Spaliłem: 1076 kcal
Koza: Gianni

Tapu tapu

Czwartek, 2 maja 2013 dodano: 02.05.2013 | Komentarze 0

Spokojnie przed jutrzejszym wyścigiem na torze w Poznaniu. Jeden "delikatny" akcent na wiadukcie na przebudzenie :)

CAD: 91/125
Kategoria 0-50, solo, tapu tapu


Z licznika:
34.40 km 0.00 km teren
01:13 h 28.27 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:1.0
HR max:182 ( 85%)
HR avg:163 ( 76%)
W pionie:125 m
Spaliłem: 968 kcal
Koza: Gianni

Wietrzenie stopy po kontuzji...

Sobota, 9 lutego 2013 dodano: 10.02.2013 | Komentarze 2

Czarne i suche asfalty z samego rana więc pojechałem rowerem "sezonowym". Stwierdziłem, że zanim pójdę po zimówkę, zanim przekręcę pedały itd to już nigdzie nie pojadę :)
Niestety okazało się, że z tymi suchymi i czarnymi drogami nie jest do końca tak idealnie. Mniej uczęszczane drogi (szczególnie odcinki w lesie) białe i bardzo śliskie...na szczęście obyło się bez upadku.
Po kontuzji stopy nie ma już ani śladu i chyba zacznę coś kręcić znowu...

CAD: 84/109
Kategoria 0-50, solo


Z licznika:
29.30 km 0.00 km teren
01:08 h 25.85 km/h:
Maks. pr.:37.10 km/h
Temperatura:8.0
HR max:167 ( 78%)
HR avg:145 ( 67%)
W pionie: 85 m
Spaliłem: 735 kcal

Poniedziałkowe tapu tapu

Poniedziałek, 26 listopada 2012 dodano: 26.11.2012 | Komentarze 0

Miało być dzisiaj wolne...
Piękno niebo, ciepło (jak na listopad), na godzinkę musiałem skoczyć :)
A wolne zrobi się jutro...chyba :)

Z licznika:
49.10 km 0.00 km teren
01:45 h 28.06 km/h:
Maks. pr.:38.70 km/h
Temperatura:9.0
HR max:167 ( 78%)
HR avg:149 ( 69%)
W pionie:100 m
Spaliłem: 1192 kcal

Kręcenie po okolicy...

Sobota, 24 listopada 2012 dodano: 24.11.2012 | Komentarze 0

Takie tam kręcenie po okolicy...
Spałem do 11 (musiałem odespać ciężki tydzień) i wyjechałem dopiero koło 14. Dwie godzinki, więcej już o tej porze się nie da, no chyba, że będzie lampka z przodu, a tej akurat nie miałem...

TRASA: Ozorków-Sokolniki-Dzierżązna-Biała-Besiekierz-Warszyce-Biała-Jasionka-Sokolniki-Ozorków

Gdzieś po drodze... © rejziak79

W Michałowie :) © rejziak79

Były bliżej ale uciekły... © rejziak79
Kategoria 0-50, retro, solo, zimówką


Z licznika:
38.90 km 0.00 km teren
01:28 h 26.52 km/h:
Maks. pr.:38.30 km/h
Temperatura:8.0
HR max:175 ( 81%)
HR avg:143 ( 66%)
W pionie:150 m
Spaliłem: 936 kcal

Dom-praca-dom

Piątek, 23 listopada 2012 dodano: 23.11.2012 | Komentarze 0



Z licznika:
39.00 km 0.00 km teren
01:31 h 25.71 km/h:
Maks. pr.:39.60 km/h
Temperatura:7.0
HR max:171 ( 79%)
HR avg:147 ( 68%)
W pionie:145 m
Spaliłem: 985 kcal

Dom-praca-dom

Czwartek, 22 listopada 2012 dodano: 22.11.2012 | Komentarze 0



Z licznika:
44.70 km 0.00 km teren
01:40 h 26.82 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max:170 ( 79%)
HR avg:143 ( 66%)
W pionie:160 m
Spaliłem: 1074 kcal

Dom-praca-dom

Środa, 21 listopada 2012 dodano: 21.11.2012 | Komentarze 0

No to jak ? Będą święta w tym roku czy ich nie będzie ? Kilka dni temu NASA dumnie obwieściła, że koniec świata jednak "planowo" nie nastąpi...także pośpiewamy kolędy, zjemy karpia i wypijemy "małego" w Sylwestra. O prezentach nie wspominam celowo, pożyjemy dłużej, a to już jest przecież ogromny prezent :) Pytanie, od kogo: od losu czy od NASA ? Mniejsza z tym...

Jeżeli o mnie chodzi to płakać z tego powodu nie mam zamiaru. Jakiś skromny "plan zajęć" na rok 2013 mam (chyba jak MY wszyscy) i jest spora szansa, że coś uda się zrealizować...
Chociaż...
Dzisiaj w pracy, przy śniadaniu, wpadło mi w ręce SHOW (?) Znak zapytania postawiłem tutaj celowo bo, zabijcie mnie, nazwy pisma nie pamiętam (chociaż było to zaledwie 10 godzin temu), tylko tak jakoś mi się kojarzy. Co dalej...
Przeczytałem dwustronicowy artykuł o tym, że Rihanna i Chris Brown znowu są razem :) Biorąc pod uwagę fakt, że po tym jak Riri została bestialsko przez Chrisa pobita, cały muzyczny świat jest w szoku (ponoć) to może faktycznie zbliża się "nasz" koniec ???
Tutaj od razu sprostowanie: w pracy na przerwie czytam to, co leży na stole. Nie wnikam w okładki, lubię sobie poczytać przy kanapkach i tyle.

Błagam, proszę te kilka zdań wyżej (o Riri) traktować z przymrużeniem oka !!!

Tak więc końca świata nie widać. Może to i dobrze...Pecha mają Ci co myśleli, że już niedługo zapłacą ostatnią ratę kredytu, pecha mają także Ci, co cieszyli się z tego, że w tym roku ostatni raz oddali "cokolwiek" skarbowemu :)
A jakby spojrzeć na to z innej strony ? Mielibyśmy tylko miesiąc na naprawienie błędów, mielibyśmy tylko miesiąc na przeprosiny, mielibyśmy tylko miesiąc aby wyjść z dzieckiem na rower i pojechać w nasze ulubione miejsce...mielibyśmy tylko miesiąc na wszystko !!! Miesiąc czyli nic...nie wiem czy do 21 grudnia dałbym radę zanotować wszystko to, co chciałbym zrobić...
A tak mamy jeszcze mnóstwo czasu. Na to aby żyć, kochać i...trenować :) Oczywiście pewnie niedługo pojawi się kolejna data, ale póki co jej nie znamy i znać nie chcemy...

Z innej beczki. Znamy kogoś ze światka kolarskiego, komu koniec świata byłby w pewnym sensie na rękę. Mowa oczywiście o L.A. Nie wierzę, że po tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło, Lance nie ma takich momentów, że chciałby po prostu zniknąć na wieki.
Zapisaliśmy z żoną syna na karate. Cieszy się i to najważniejsze. Na salę wchodzi z "uniesioną" głową. Nie mogę doczekać się pierwszego dreszczyku emocji związanych z jego pierwszymi zawodami...
50 minut (tyle trwa "trening") w bezruchu na ławce pod salą gimnastyczną ? Postanowiłem zrobić kolejne podejście (czwarte?) do książki Mój powrót do życia. Wcześniej za każdym razem zostawało mi raptem 20, może 30 stron. Z racji tego, że między jedną próbą a drugą przerwy były długie to zawsze zaczynałem od początku...
Nie wiem co myśleć o tym wszystkim...Jestem na pewno w o tyle lepszej sytuacji (może nie lepszej ale innej) niż "inni", że Lance tak naprawdę nigdy moim idolem nie był. W latach kiedy odnosił swoje największe sukcesy, ja byłem nieaktywny. Nie chodzi tutaj tylko o rower tylko ogólnie o sport. Krótko po maturze przestałem być sportowcem i kibicem...Kilka razy zagrałem w kopaną, dwa, może trzy razy pojechałem do sklepu na góralu kumpla (to było wtedy, jak przez trzy lata pracowałem w Irlandii)...Przez niemal trzynaście lat nie obejrzałem żadnej transmisji z jakiegokolwiek wyścigu kolarskiego, raptem kilka razy coś usłyszałem czy przeczytałem jakąś wzmiankę w prasie. Dlatego nie mam zamiaru go osądzać !!!
Wygrywał w latach kiedy kolarstwo była dla mnie na "czarnej liście", chyba nawet pokuszę się o stwierdzenie, że o kolarstwie zapomniałem całkowicie...
Wiedziałem natomiast, że zachorował na raka, wiedziałem, że walkę z "nim" wygrał i wiedziałem, że po tym co przeszedł wrócił na rower i zaczął wygrywać...Dlatego postanowiłem, że książkę przeczytam. Mam nadzieję, że tym razem mi się uda.
Wiem o co chodzi w tych wszystkich raportach i zeznaniach. Dowiedziałem się na tyle dużo, że może mógłbym się pokusić o napisanie czegoś więcej. Ale po co ? W jakim celu ? Szczerze mówiąc to wolę nie pisać i nie mówić nic (albo nie za wiele) niż mądrując się, udowadniając tym samym, że jednak wiedza, którą posiadam jest marna...

No to było o trochę o mnie, trochę o kolarstwie. Było o Riri, było o karate i o L.A.

A na koniec tak zupełnie poważnie. Wszelkie legendy, wróżby czy przepowiednie zawsze traktowałem ze sporym dystansem. Nawet kiedy czytałem o rzekomych końcach świata to wzruszałem ramionami (chociaż był w moim życiu okres, kiedy panicznie bałem się śmierci).
Tym razem jednak od jakiegoś czasu towarzyszyło mi uczucie, że jednak może to faktycznie prawda, może to ten grudzień i rok 2012 ??? Nie wiem, może to dlatego, że "grzechów" się uzbierało i jak pisałem wcześniej czasu stanowczo za mało na pokutę...
Zakładam, że koniec świata miał nastąpić. NASA "imprezę" odwołała i Bogu dzięki...Nie wiem jak WY ale ja mam jeszcze tutaj dużo do zrobienia...tak w życiu jak i na rowerze...

Z licznika:
67.45 km 0.00 km teren
02:31 h 26.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
W pionie: m
Spaliłem: 2583 kcal

Niedzielnie...

Niedziela, 18 listopada 2012 dodano: 18.11.2012 | Komentarze 0

Niedzielne kręcenie po okolicy. Pogoda cudna dzisiaj do jazdy była...

Moja zimowa hybryda... © rejziak79

Na treningu I 18/11 © rejziak79

Na treningu II 18/11 © rejziak79
Kategoria 51-80, solo, zimówką


Z licznika:
37.70 km 0.00 km teren
01:22 h 27.59 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
W pionie: 90 m
Spaliłem: 1453 kcal

Dom-praca-dom

Piątek, 16 listopada 2012 dodano: 16.11.2012 | Komentarze 0

Złapałem wiatr w żagle...
...czyli zacząłem trochę jeździć.
Na razie do pracy ale w moim przypadku to już jest coś. Najważniejsze, że jest ochota, a tej nie mogłem nigdzie znaleźć przez ostatnie kilka tygodni :) Owszem, zdarzały się jakieś pojedyncze "wyskoki" ale to raczej były jazdy na siłę...
Pogody są jakie są (szaro, mglisto i chłodno), a ja mimo to wyjeżdżam do pracy z bananem na twarzy, to samo czuję po 8 godzinach, kiedy wracam do domu.
Co dalej ? Może jeszcze w starym roku jakieś noworoczne postanowienia ? Nie, nic z tych rzeczy. Żyć dniem dzisiejszym, myśleć o ewentualnym jutrze i to wszystko...nie myśleć o tym co będzie za tydzień czy za miesiąc...dobra, starczy, bo zaczynam sobie coś postanawiać :)

Co tak naprawdę się stało ?
Tutaj wypada napisać kapkę o życiu prywatnym...
Były w mojej rodzinie ostatnio dwa pogrzeby (w tym jeden nie dalej jak wczoraj). I jak to z reguły bywa przy takich okazjach, człowiek zatrzyma się na chwilę by chociaż przez krótki czas pomyśleć o tym, co wokół nas się dzieje...jak żyjemy i co moglibyśmy zmienić...
Odejście kogoś bliskiego można śmiało nazwać tragedią. Czym wobec tego są nasze codzienne problemy ? Jak je nazwać ? To jest wszystko "nic" w porównaniu z tym co czują Ci, którzy żegnają bliskie im osoby...
Nie muszę już mam nadzieję pisać dalej do czego zmierzam...

To jest wspaniałe, gdy człowiek ma okazję robić to co lubi czy kocha...

No dobra, starczy już bo robi się smutno...

Dalej w temacie "kolarskim"...
Jeździmy póki pogoda jest łaskawa. A jak nie ma czasu na szosę to są dziesiątki innych sposobów na szlifowanie formy, sposobów, o których pisać nie będę bo przecież "co kraj to obyczaj"...

No tak...
Jestem dobrej myśli. Ponoć pozytywne nastawienie to dużo...teraz tylko dołożyć do tego sporo systematyki, jeszcze więcej zaangażowania i odrobinę urozmaicenia (sam rower w sezonie zimowych to chyba nie jest najlepszy pomysł) i na wiosnę będzie kopyto...I tym razem mam nadzieję, że uda się przejechać Tatry Tour wraz z Jędrkiem, pokazując mu przy okazji, że mieszkanie (i trenowanie) w płaskiej Polsce centralnej jeszcze o niczym nie świadczy :)
Kategoria 0-50, praca, solo, z lampkami


Z licznika:
36.60 km 0.00 km teren
01:20 h 27.45 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
W pionie: 90 m
Spaliłem: 1408 kcal

Dom-praca-dom

Środa, 14 listopada 2012 dodano: 15.11.2012 | Komentarze 2

Kategoria 0-50, praca, solo, z lampkami