O mnie...

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wicklowman z miasta Ozorków. Mam nastukane 7058.48 kilometrów w tym 43.85 w terenie. Moja kosmiczna średnia to 30.27 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

baton rowerowy bikestats.pl

Miesiąc po miesiącu...

Wpisy archiwalne w kategorii

81-99

Dystans całkowity:888.16 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:24
Średnia prędkość:31.27 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:4218 m
Maks. tętno maksymalne:192 (89 %)
Maks. tętno średnie:171 (79 %)
Suma kalorii:21955 kcal
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:88.82 km i 2h 50m
Więcej statystyk
Z licznika:
90.20 km 0.00 km teren
03:15 h 27.75 km/h:
Maks. pr.:41.90 km/h
Temperatura:8.0
HR max:178 ( 83%)
HR avg:137 ( 64%)
W pionie:330 m
Spaliłem: 1892 kcal

Solo plus apteka...

Niedziela, 25 listopada 2012 dodano: 25.11.2012 | Komentarze 1

Punkt 9 ruszam na Łódź "jedynką". Chłodno...Po godzince jestem na rogu Strykowskiej i Wycieczkowej czyli "pod apteką". Na zbiórce jakieś 12 osób. Dalej kręcenie po okolicach Strykowa w tempie 30 km/h. W Swędowie żegnam się i przez Białą i Sokolniki wracam do domu. Udany trening i wreszcie jakieś km w towarzystwie :)
Dane z samej ustawki: 50 km, średnia 29.5, hr średnie 126, czas 1h40.

p.s. średnie tętna powoli wracają do normy.

Z licznika:
82.20 km 0.00 km teren
02:42 h 30.44 km/h:
Maks. pr.:40.80 km/h
Temperatura:28.0
HR max:178 ( 83%)
HR avg:158 ( 73%)
W pionie:170 m
Spaliłem: 2032 kcal
Koza: Gianni

"Siakoś" tak ciężko

Wtorek, 21 sierpnia 2012 dodano: 21.08.2012 | Komentarze 0

Tradycyjnie wyjazd koło siedemnastej...już niby nie tak upalnie ale temperatura odczuwalna sporo wyższa niż wskazywał słupek rtęci. Do tego wiatr. Utrudniał i wcale nie było chłodniej...

Jechało się ciężko i znowu nie za bardzo miałem ochotę jechać ale postanowiłem pokręcić jednak...

TRASA: Ozorków-Bibianów-Śliwniki-Parzęczew-Leźnica Wielka-Gostków-Wartkowice-Poddębice-Budzynek-Parzęczew-Ozorków



CAD: 84/105
Kategoria 81-99, solo


Z licznika:
98.80 km 0.00 km teren
02:31 h 39.26 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:29.0
HR max:190 ( 88%)
HR avg:167 ( 78%)
W pionie:515 m
Spaliłem: 2065 kcal
Koza: Gianni

PP Tuszyn

Sobota, 4 sierpnia 2012 dodano: 13.08.2012 | Komentarze 1

Już drugi raz w kalendarzu imprez masters znalazł się Memoriał Sławomira Rubina w Tuszynie. W zeszłym roku forma była całkiem przyzwoita...niestety olana rozgrzewka i mocny atak (jak na mnie) na pierwszych kilometrach pierwszej rundy sprawiły, że na trzecim okrążeniu dopadł mnie jakiś przebrzydły kryzys (totalne odcięcie !!!) i dla mnie było po wyścigu...

W tym roku pojechałem z trzech powodów: mocny trening (było do przewidzenia, że zjedzie się czołówka mastersów), jak zwykle fajnie spędzić czas i zmazać przede wszystkim plamę z ubiegłego sezonu.

Na miejscu jestem równe 2h przed startem. Uiszczam wpisowe w biurze zawodów, witam się z Sebastianem (organizator, syn zmarłego w 2010 Sławomira) i odbieram więcej niż przyzwoity (jak na wyścigi masters) pakiet startowy. Co znaczy więcej niż przyzwoity ? W zasadzie pakiety startowe w mastersach to rzadkość. A tutaj: woda, jakaś próbka pasty do zębów :), skarpety kolarskie jakości bardzo dobrej, naklejka z logo wyścigu i agrafki (to też rzadkość, ilu przecież zapomina wziąć ze sobą agrafki na wyścig...).

Szykuję rower...obok jakieś zaparkowane auto, zagaduje mnie ktoś...Okazuję się, że chłopak (przepraszam ale imienia nie pamiętam) przywozi mi dyplom za 6-te miejsce z wyścigu w Kłomnicach :). Jest OK, jeszcze się nie zaczęło, a ja już mam "nagrodę" :)
Obaj szykujemy sprzęt i w między czasie rozmawiamy. Okazało się, że tematów nie brakło. Rocznik podobny, podobna przerwa w kolarstwie, podobne starty w młodości...

Minęło kilkanaście minut i byłem gotowy przejechać rundę wyścigu w ramach rozgrzewki. Wrażenia? Połatane dziury w jednym miejscu (poza tym odcinkiem reszta asfaltu w stanie idealnym), kilka zmarszczek i sporo odkrytych odcinków, na których wiatr będzie niewątpliwie przeszkadzał...

Po rundzie pokręciłem się przy parkingu...wybiła dwunasta i jedziemy. Przed nami 7 rund po 14,3km...

Sam początek spokojnie...po kilku km zaczynają się skoki. Jadę mniej więcej w środku stawki. Przez sześć rund ciągle tak samo :) Ktoś odjeżdża, kogoś kasują, ktoś odjeżdża, kogoś kasują...i tak przez 6 rund. Jedni uzyskują przewagę mniejszą, drudzy większą....chętnych do "solowych" akcji nie brakuje, ale i goniących też nie !!! Nie miałem zamiaru być tylko statystą i też coś tam próbowałem...Dużo piłem, dużo jadłem i często kontrolowałem samopoczucie aby nie doszło do sytuacji z zeszłego roku...
Kiedy wjechaliśmy na ostatnie okrążenie, wszystko wskazywało na to, że o zwycięstwie w tegorocznym memoriale zadecyduje finisz z grupy...i tutaj zacząłem wypatrywać swojej szansy :) Szybkość co prawda nie ta co w roku 2011 ale ostatnią rundę oszczędzałem się jak mogłem...poza tym nawet bez jakiś konkretnych umiejętności typowo sprinterskich można dobrze rozegrać końcówkę...wystarczy ruszyć głową :)

Na kilka km do kreski było wyraźnie widać, że wszyscy są "zmęczeni". Dystans i upał zrobiły swoje...O sprincie z grupy nie myślałem tylko ja...o tym się już mówiło głośno...

Na niespełna 3 km do mety pojechało trzech...skok rozpaczy...udany skok rozpaczy...jak zwykle w takich chwilach zaczęło się czarowanie, a śmiałkowie jadąc tempem bardzo średnim skutecznie powiększali przewagę...Między sobą rozegrali finisz, ja ostatecznie zająłem 11 miejsce. Na ostatnia prostą wjechałem ustawiony idealnie...w końcówce brakło najzwyczajniej w świecie sił...

Plama zmazana, miejsce na miarę moich możliwości, jakieś punkty do challenge'u...
Ogólnie zadowolony :)

CAD: 86/120

Na starcie w Tuszynie:
Kategoria 81-99, wyścigi


Z licznika:
90.73 km 0.00 km teren
03:01 h 30.08 km/h:
Maks. pr.:62.50 km/h
Temperatura:28.0
HR max:176 ( 82%)
HR avg:152 ( 71%)
W pionie:336 m
Spaliłem: 2129 kcal
Koza: Gianni

Runda przez Stryków

Wtorek, 31 lipca 2012 dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0

Średnio, bardzo średnio, do tego ten mordewind...

CAD: 83/118

TRASA: OZ-SOKOLNIKI-KANIA GÓRA-JASIONKA-BIAŁA-SZCZAWIN-SMARDZEW-ŁAGIEWNIKI-ŁÓDŹ-SOSNOWIEC-STRYKÓW-SIERŻNIA-NIESUŁKÓW-STRYKÓW-MODLNA-OZ

Kategoria 81-99, solo


Z licznika:
82.95 km 0.00 km teren
02:48 h 29.63 km/h:
Maks. pr.:72.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg:164 ( 76%)
W pionie:984 m
Spaliłem: 2255 kcal
Koza: Gianni

Zakopane dzień trzeci

Czwartek, 26 lipca 2012 dodano: 31.07.2012 | Komentarze 0

Wreszcie się zebrałem...na początek po "płaskim" do Białego Dunajca. W Białym bokami do Szaflar gdzie jest bardzo fajny podjazd (początek to jakieś 13%). W Szaflarach miałem odbić już na NT ale postanowiłem prasnąć przez Bór (krótka i sztywna zmarszczka). Dalej Nowy Targ, przez samo centrum i do Zaskala. Po płaskim do Chochołowa i zamiast jechać cały czas delikatnie w górę do Zakopca to odbiłem w lewo na Dzianisz. Cały czas stopniowo w górę i wreszcie podjazd pod Gubałówkę. Do Kościeliska ostro w dół i do domu przez centrum i obok skoczni.

TRASA: Pardałówka-Harenda-Biały Dunajec-Gile-Szaflary-Bór-Gronków-NT-Zaskale-Rogoźnik-Stare Bystre-Ciche-Chochołów-Dzianisz-Gubałówka-Kościelisko-Krzeptówki-Centrum-Skocznia-Pardałówka



Z licznika:
90.73 km 0.00 km teren
03:01 h 30.08 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
W pionie: m
Spaliłem: kcal
Koza: Gianni

Trening

Czwartek, 12 lipca 2012 dodano: 31.07.2012 | Komentarze 0

Kategoria 81-99, solo


Z licznika:
86.80 km 0.00 km teren
02:07 h 41.01 km/h:
Maks. pr.:65.30 km/h
Temperatura:26.0
HR max:192 ( 89%)
HR avg:171 ( 79%)
W pionie:203 m
Spaliłem: 2309 kcal
Koza: Gianni

Pierwszy "poważny" start czyli Aleksandrów Łódzki...

Niedziela, 10 czerwca 2012 dodano: 14.06.2012 | Komentarze 0

Super Puchar Polski - cykl wysoko punktowanych wyścigów w kalendarzu masters. Wyścig ze startu wspólnego w Aleksandrowie jest do tego cyklu właśnie zaliczany.
Tak naprawdę to mój pierwszy "poważny" sprawdzian w tym sezonie. Majowe sukcesy podczas Tour De Powiat nie miały dla mnie absolutnie żadnego znaczenia (w kontekście startu w Aleksie). Owszem, człowiek jest jakby to powiedzieć: podbudowany, uskrzydlony...ale i ranga nie ta i rywale "inni"...

Pojechałem rowerem. Pogoda była więcej niż przyzwoita, słonecznie i bardzo ciepło. Z góry założyłem, że takiego upału jak w zeszłym roku na pewno nie będzie. Do tego wiatr był powiedziałbym - ciut mocniejszy niż umiarkowany, co w gorące dni jest dodatkowym plusem podczas jazdy.

Na miejscu jestem pół godziny (no może 40 minut przed startem). Z urzędu miasta "wystaje" spory ogonek. Mam na myśli oczywiście kolejkę do biura startowego. Nic, parkuję rower gdzieś w pobliżu (przyznam szczerze, że kiedy staję w kolejce to tracę go z oczu) i cierpliwie czekam...
Wszystko idzie bardzo wolno niestety (dziwne, bo w zeszłym roku zapisy odbyły się bardzo sprawnie). Kątem oka zerkam na wywieszony na drzwiach regulamin i okazuje się, że start mojej kategorii jest nie o 11 a o 11.30. Jeszcze wczoraj sprawdzałem na www i była na 100% godzina 11...nic, w tej sytuacji nie można narzekać bo zapowiada się jeszcze co najmniej kilkanaście minut stania, a wszyscy dobrze wiedzą, że nadmierny pośpiech tuż przed startem nie jest wskazany.

Nie stoję już na zewnątrz...zjawiają się chłopaki ode mnie z miasta, daję rady złapać jedną, małą butelkę wody niegazowanej. Mija kilka minut i dobijam się do Pani, która kasuje wpisowe, po paru sekundach jestem wpisywany na listę, odbieram numer i lecę do żony i syna, którzy czekają na mnie przy fontannie. Zapinam numery, podjadam małe co nieco, rozmawiam z rodzinką. Jadę się pokręcić w poszukiwaniu miejsca startu...później przestawiam żonie samochód bliżej linii startu...mija parę minut i już komentator woła M30 i cyklosport na start.

Staję na szarym końcu, bez nerwówki i zbędnej "napinki". Rozglądam się kto dzisiaj startuje. Jest Lublin (Maj), jest Warszawa (Chądzyński, klub Żoliber), jest Głogów (ekipa TC Chrobry FELT). Śmiało można powiedzieć, że ściganie będzie na poziomie piłkarskiej Ligi Mistrzów. Miłym zaskoczeniem dla mnie było pojawienie się Piotra Szczepanika (M40), który przyjechał prawie 400km w moje rejony. Piotrek gdzieś tam mnie jeszcze przed startem zauważył i nie omieszkał się przywitać (dzięki Piotrek za chwilę rozmowy i pozdrawiam !!!). Na marginesie dodam, że w sezonie 2011 stoczyłem z nim bardzo zacięty bój na finiszu z grupy (walka o 3m open) na kryterium w Nowym Sączu....

W sumie jest nas na starcie na pewno ponad 40 chłopa. Stoimy kilka chwil i ruszamy.
Początek spokojnie, wyjeżdżamy z miasta i zaczyna się to co powinno. Ataki, ranty, wiatr...czyli wszystko to co jest na wyścigach masters. Swojej pierwszej szansy wypatruję dość wcześnie bo po niespełna kilku kilometrach. Odjeżdża Daniel CH., doganiam go i krótki odcinek kręcimy w dwóch po zmianach. Szybko zostajemy wchłonięci :) Pukam się lekko w czoło, że za wcześnie (zdarzało się w zeszłym roku, że takie moje harce na pierwszych km później źle się kończyły, między innymi odcinaniem) ale wiem doskonale, że to taki ala "debiucik" więc jest apetyt na ściganie i już, czasami człowiek nie ma na to wpływu :)
Do końca pierwszej rundy chowam się gdzieś w środku peletonu, nie angażując się w żadną "ofensywę". Pod jej koniec "ktoś" z przodu dyktuje szaleńcze tempo, w efekcie peleton pęka na pół. Byłem w tym momencie na styk...mało brakowało a znalazłbym się w tej drugiej grupie. Przez moment nawet znalazłem się pomiędzy...byłbym do "odstrzału", na szczęście wola walki okazała się wiernym towarzyszem. Poszło mocno na twardo i dość sporym kosztem byłem w czołówce.
Powinna się znaleźć teraz chwila na oddech...i dzięki temu, że tempo stanęło na chwilę diametralnie to tak się właśnie stało.. Wykorzystałem tą chwilę także na banana i większy łyk z bidonu.

W międzyczasie pojechało dwóch chłopaków i dość szybko zaczęli ginąć nam z oczu. Jakby tego było mało to wcześniej odstrzeleni doścignęli nas...
Tempo "wycieczkowe" się jednak skończyło i ponownie zaczęły się harce gdzieś na szpicy. Skok za skokiem, atak za atakiem....co chwilę ktoś odjeżdża, co chwilę ktoś jest doganiany i tak na okrągło. Prędkość grubo ponad 40....i znowu całość pęka na pół. Gdzieś w połowie drugiego okrążenia łapę się w odjazd, który może okazać się trafem w dziesiątkę. Jest na koło ośmiu, idzie bardzo szybko i sprawnie po zmianach, z tyłu niby jadą mocno ale nie dochodzą...niestety i tym razem kicha. Wystarczy, że jednemu brakło chęci wyjścia na zmianę i robi się niepotrzebna nerwówka. Jeden patrzy na drugiego...nie ma komu ciągnąć...ci z tyłu już nas mają.

Tempo cały czas ostre, każdy (dosłownie każdy) szuka swojej szansy i próbuje odjechać. Wszystko jest jednak kontrolowane. Kończymy drugą rundę i łapie mnie jakieś "gówno" zwane inaczej "kryzysem". Coś zjadam i dużo piję. Spływam na sam koniec i staram się jechać jak najniższym kosztem. Pół trzeciej (i zarazem ostatniej) rundy wiszę na końcu grupy i nie wychylam się w ogóle. Kryzys mija, jadę oblukać co się dzieje na czubie. W sumie nic nowego czyli znowu kogoś gonimy :)
Tempo nieco jakby wolniejsze, odjeżdża trójka. Jestem w sumie w idealnym miejscu aby spróbować doskoczyć ale odpuszczam. W głowie pojawia się pomysł: "no dobra, przy następnej próbie skaczę na koło". Na kilka km do mety kolejna trójka odjeżdża, a ja...nie !!! "Spoko, spoko ale ten numer to już wam nie przejdzie" - tak pomyślałem i chyba nie tylko ja. Oj pomylili się wszyscy. Mało tego, że pojechali to dogonili trójkę przed nimi....mało tego to już tak w szóstkę dojechali na kreskę !!!
U nas na jakieś dwa do mety zaczęło się przygotowanie do finiszu. Przecisnąłem się maksymalnie do przodu co nie było wcale takie ciężkie (szeroka droga i okrojony peleton) i czekam na tą "jedną chwilę". Nabieramy wszyscy prędkości, ja już jadę z odpowiedniego obrotu. Zakręt w lewo, jakieś 200m i zakręt w prawo...i tutaj bonus !!! Taka "wisienka na torcie" !!! Z przeciwka, lewą stroną pomyka sobie auto typu Opel Combo !!! Jakiś mądry strażak wpuścił samochód na ostatnią, finiszową prostą !!! W ostatni zakręt wszedłem na idealnej !!!, czwartej pozycji. Pierwszy wali w samochód, drugi wali w samochód, trzeci wali w dwóch na aucie !!! Ja po hamulcach i jakimś cudem staję dęba tuż przy aucie. Pierwsze co zrobiłem to się przeżegnałem !!! Całe szczęście, że chłopaki jadący za mną bardzo szybko reagowali bo któryś z nich na bank zaparkowałby w moim zadzie !!! Heh, może nawet nie jeden !!! W zakręt wchodziłem z 52/13 bodajże. W takiej chwili nie myślałem o tym aby wrzucić wyżej tylko z takiego obrotu próbowałem się rozbujać i dojechać do kreski. Po drodze kilku mnie minęło...w zasięgu ręki była wygrana z grupy i bodajże czwarte miejsce (wyników brak do tej pory). A tak, cieszę się, że nic mi nie jest...Kilka chwil później pojechałem na to skrzyżowanie i strażaka, który wywinął ten numer zmieszałem z błotem !!! Z resztą nie tylko ja....
Jak tylko trochę się uspokoiłem to oddałem numery, odebrałem licencję i wróciłem do domu...

Kadencja: 82/140

Na starcie... © rejziak79

Końcówka pierwszej rundy © rejziak79


Kategoria 81-99, wyścigi


Z licznika:
88.66 km 0.00 km teren
02:44 h 32.44 km/h:
Maks. pr.:50.10 km/h
Temperatura:22.0
HR max:176 ( 82%)
HR avg:155 ( 72%)
W pionie:320 m
Spaliłem: 2596 kcal
Koza: Gianni

Chandra ? Idź na rower...

Czwartek, 24 maja 2012 dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1

Nie miałem ochoty na rower w ogóle. Fakt, trzy dni bez roweru robią swoje ale te były w planie. Dzisiaj mi się nie chciało z powodu chandry i tyle. Wsiadłem jednak i nie żałuję bo po powrocie czułem się znacznie lepiej.

Nawet bardzo porywisty momentami wiatr nie przeszkadzał :)

TRASA: OZ-Sokolniki-Dzierżązna-Jasionka-Sokolniki-Modlna-Stryków-Sosnowiec-Łódź-Łagiewniki-Zgierz-Emilia-OZ

AVG CAD: 82
MAX CAD: 118

Kategoria 81-99, solo


Z licznika:
85.30 km 0.00 km teren
03:00 h 28.43 km/h:
Maks. pr.:42.60 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
W pionie:424 m
Spaliłem: 3233 kcal
Koza: Gianni

Całkiem nieźle...

Niedziela, 1 kwietnia 2012 dodano: 01.04.2012 | Komentarze 0

Wczoraj 12h w pracy, pogoda jaka była taka była (w łódzkim była wręcz paskudna) więc nie było czego żałować. Miałem nadzieję, że chociaż dzisiaj uda się wyjechać na te minimum 2h. Gdy rano wstałem i wyjrzałem przez okno to zdecydowanie powiało optymizmem.
Było co prawda bardzo chłodno, jakby nie powiedzieć, że bardzo zimno, ale już praktycznie sucho i co najważniejsze - nie padało. Nawet co jakiś czas słońce próbowało się przebić przez gęste chmurzyska.

Na trasie wiało jak zwykle. Przez moment pruszył śnieg z deszczem, na kilka chwil pojawił się nawet mały deszczyk...kilka mokrych kilometrów, a tak poza tym ok. Zmarzły trochę palce u nóg, niestety jesienne ochraniacze przy plus 5 i takim wietrze, nie bardzo dają sobie radę...
Niedziela jednym słowem udana :)

TRASA: Ozorków-Bibianów-Śliwniki-Wróblew-Leźnica Wielka-Gostków-Truskawiec-Poddębice-Prawęcice-Aleksandrów Łódzki-Zgierz-Jastrzębie Górne-Grotniki-Ozorków
Kategoria solo, 81-99


Z licznika:
91.79 km 0.00 km teren
03:15 h 28.24 km/h:
Maks. pr.:64.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
W pionie:936 m
Spaliłem: 3444 kcal
Koza: Gianni

I po pogodzie ???

Piątek, 30 marca 2012 dodano: 30.03.2012 | Komentarze 0

Długo się zastanawiałem czy jechać, a jak już to ile i gdzie. Niebo momentami było tak czarne...
Ostatecznie wybrałem rundę "strykowską" w drugim wariancie (nieco trudniejsza i dłuższa).
Chłodno, bardzo wietrznie i na szczęście bez deszczu - tak było jak wyjeżdżałem. Upływały kolejne kilometry, z wiatrem bez zmian, ale pojawiły się pojedyncze krople ...nic tylko się modlić aby taka pogoda utrzymała się do końca.
Niestety w drodze z Łodzi do Strykowa lunęło konkretnie, do tego wiatr zaczął wiać jak szalony. Z przodu wysoki stożek, do tego tiry...momentami było naprawdę niebezpiecznie. W kilka chwil rękawiczki z długimi palcami były mokre, do tego całe dłonie marzły błyskawicznie. W Strykowie opady już mniejsze, jeszcze przed Warszycami przestało padać zupełnie i nawet wyjrzało słońce. Dzięki Bogu bo moje dłonie potrzebowały ciepła...
Powrót ze Strykowa do domu to kolejny raz "wmordewind"...ciężko było.

TRASA: Ozorków-Sokolniki Las-Kania Góra-Emilia-Zgierz-Malinka-Warszyce-Kębliny-Cyprianów-Smardzew-Łagiewniki Nowe-Łódź-Las Łagiewnicki-Strykowska/Wycieczkowa-Sosnowiec-Stryków-Kębliny-Warszyce-Modlna-Ozorków
Kategoria solo, 81-99